Gdy tuż przed Adwentem zdecydowałyśmy się zorganizować pierwsze warsztaty wydawało nam się, że to my będziemy przekazywać wiedzę/doświadczenie tym kobietom, które na nie przyszły.
I tak rzeczywiście było.
Natomiast już w samym Adwencie przeżycie treści warsztatów stało się dla mnie prawdziwymi rekolekcjami, przygotowującymi mnie do innego spojrzenia na siebie.
A wszystko przez Rut, a której z Agą dużo rozmawiałyśmy. Tak jak Aga pisała, każda ma swojego Booza. Tylko trzeba go znaleźć i nie dać się zwieźć fałszywym Boozom. Nie pozwolić na pokładanie swoich nadziei nie tam gdzie trzeba.
To odkrycie, poprzedzone wołaniem do Boga o mojego Booza, pozwoliło mi na inne spojrzenie na siebie, ale też dodatkowo dało łaskę wyzwolenia z lęków bycia samotną i opuszczoną. A słowa te piszę będąc mężatką i matką 4 dzieci.
Adwent ten więc stał się walką o odkrycie siebie i poznanie prawdy o sobie. Nie musze się bać bycia opuszczoną, bo mam swojego Booza.
A jaka jest prawda o mnie: jestem wspaniałą kobietą, z którą ludzie chcą przebywać.