wtorek, 17 grudnia 2013

"Oddaję Mu swoje życie, aby nim kierował"

Przygotowanie: o. Maciej Biskup OP, A noc jak dzień zajaśnieje
http://dominikanie.pl/blogi/maciej_biskup_op/wpis,1282,a_noc_jak_dzien_zajasnieje.html

"Teologia zapisana wyłącznie twierdzącymi zdaniami musi niepokoić, tak jak niepokoi przewodnik duchowy, który nie ma odwagi przyznać się przed samym sobą do swojej nocy. Taka teologiczna i duchowa pewność siebie budzić musi podejrzliwość, że opowiada jedynie o pragnieniu, które samo się już nakarmiło a nie o tym prawdziwym, ostatecznym. Teologia z Ducha jest autentycznym pragnieniem. I ono jest Światłem. [...]

Faryzeusz i nauczyciel Izraela Nikodem... człowiek poważny skrada się nocą do Jezusa. Może skrywa swój lęk a niepewność pragnie osłonić nocą przed innymi. Wielu w Izraelu przychodziło do niego by pytać o Boga, o przykazania, o to jak żyć, by się zbawić. Ale on sam pyta i szuka. Na szczęście pozostał uczniem, a jego lęk zdradza, że sam przed Bogiem pozostał kruchym dzieckiem. Nieprzypadkowo Jezus mówi do niego, że trzeba się ponownie narodzić, stać dzieckiem.

Noc dobrze opisuje nas ludzi. Noc jest obrazem naszych lęków, pytań, powtarzających się grzechów, zniechęceniu, zmęczeniu, sytuacji życiowych, z których nie widzimy wyjścia: w ciemności idziemy w ciemności, do źródła Twojego życia, tylko pragnienie jest światłem...

Pragnienie, które wyrosło z niepewności, przywiodło Nikodema do Światła. Odnalazł w jaśniejącej miłości Twarzy Chrystusa swój dzień. Odsłonił przed Chrystusem swoją noc i pozwolił, jak dziecko, Jezusowi otulić się Jego dniem. Z nocy wszedł z dzień".


1) Kierowanie zakłada istnienie pewnego celu, do którego chcę dotrzeć.
Co jest moim celem?
Nie jestem maszyną ani niewolnikiem. Mój cel wynika z moich pragnień.
Czego pragnę? Pragnę być szczęśliwy.

2) Kierowanie zakłada również istnienie różnych możliwych dróg, pomiędzy którymi mogę wybierać.
Część wyborów dokonuję świadomie, a część - bez zastanowienia, niemal automatycznie.

2a) Jakie stosuję kryteria przy podejmowaniu decyzji? W jaki sposób oceniam, co jest w danej sytuacji słuszne/właściwe, co zbliży mnie do celu, a co od niego oddali?
Jakie decyzje podejmuję samodzielnie, a kiedy szukam rady u innych?
Komu pozwalam wpływać na podejmowane przeze mnie decyzje?
W jaki sposób wybieram doradców?

2b) Wiele decyzji podejmuję automatycznie, intuicyjnie, odruchowo, niemal nieświadomie. Zależą one od “wyrobionych nawyków”.
Z kim spędzam najwięcej czasu - wymień 5 osób? Czy to te same osoby co w 2a?

3) Czasami okazuje się, że pomimo podejmowania (na pierwszy rzut oka) słusznych decyzji, celu nie udało się osiągnąć.
W jaki sposób reaguję, gdy coś idzie nie po mojej myśli? Dlaczego reaguję w taki sposób?
Dlaczego nie zawsze się udaje?

4) Co to znaczy “pozwolić komuś kierować swoim życiem”?
Jak wygląda relacja osoby kierowanej do kierującej: żołnierz-dowódca, wasal-lennik,
pracownik-szef, uczeń-nauczyciel, pacjent-lekarz, król-doradca, dziecko-rodzic, ...?
Czy kierowanie to przyjmowanie rad, czy coś więcej?
Co z moim rozumem i wolną wolą?

5) Po co “oddawać komuś życie, aby nim kierował”?
Czy ja sam nie wiem najlepiej, czego pragnę, co jest dla mnie dobre, co jest moim
szczęściem?
Oddawanie życia pod czyjeś kierownictwo ma sens tylko wtedy, gdy znajdziemy kogoś, kto wie lepiej, co jest dla mnie dobre, co uczyni mnie szczęśliwym - kogoś, kto przeszedł drogę, którą ja chcę przejść i doszedł do celu, który i ja chcę osiągnąć.

6) Komu mogę pozwolić kierować swoim życiem?
Pozwolenie komuś na kierowanie moim życiem wymaga ogromnego zaufania.
Czy jestem w stanie zdobyć się na takie zaufanie?
Jak na takim zaufaniu zwykle wychodzę?
Czy kierownictwo innych zwykle przynosi pozytywne efekty czy rozczarowanie?

7) Odpowiedź: Nadzieja chrześcijańska.
"ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" /1 Kor 2,9/

"Dziś w duchu byłam w niebie i oglądałam te niepojęte piękności i szczęście, jakie nas czeka po śmierci. Widziałam, jak wszystkie stworzenia oddają cześć i chwałę nieustannie Bogu; widziałam, jak wielkie jest szczęście w Bogu, które się rozlewa na wszystkie stworzenia, uszczęśliwiając je, i wraca do Źródła wszelka chwała i cześć z uszczęśliwienia, i wchodzą w głębie Boże, kontemplują życie wewnętrzne Boga – Ojca, Syna i Ducha Świętego, którego nigdy ani pojmą, ani zgłębią. To Źródło szczęścia jest niezmienne w istocie swojej, lecz zawsze nowe, tryskające uszczęśliwieniem wszelkiego stworzenia. Rozumiem teraz św. Pawła, który powiedział: Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani weszło w serce człowieka, co Bóg nagotował tym, którzy Go miłują. – I dał mi Bóg poznać jedną jedyną rzecz, która ma w oczach Jego nieskończoną wartość, a tą jest miłość Boża, miłość, miłość i jeszcze raz miłość – i z jednym aktem czystej miłości Bożej nie może iść nic w porównanie. O, jakimi niepojętymi względami Bóg darzy duszę, która Go szczerze miłuje. O, szczęśliwa dusza, która się cieszy już tu na ziemi Jego szczególnymi względami, a nimi są dusze małe i pokorne" /Św. Faustyna Kowalska, Dzienniczek, 777-778/

Bóg złożył w moim sercu pragnienie szczęścia.
Chce je spełnić i wie jak to zrobić.
Jezus Chrystus może mnie do niego zaprowadzić.
"Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od
założenia świata!" (Mt 25, 34)

1817 Nadzieja jest cnotą teologalną, dzięki której pragniemy jako naszego szczęścia Królestwa niebieskiego i życia wiecznego, pokładając ufność w obietnicach Chrystusa i opierając się nie na naszych siłach, ale na pomocy łaski Ducha Świętego. „Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę" (Hbr 10, 23). On „wylał na nas obficie (Ducha Świętego) przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy, usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego" (Tt 3, 6-7).
1818 Cnota nadziei odpowiada dążeniu do szczęścia, złożonemu przez Boga w sercu każdego człowieka; podejmuje ona te oczekiwania, które inspirują działania ludzi; oczyszcza je, by ukierunkować je na Królestwo niebieskie; chroni przed zwątpieniem; podtrzymuje w każdym opuszczeniu; poszerza serce w oczekiwaniu szczęścia wiecznego. Żywa nadzieja chroni przed egoizmem i prowadzi do szczęścia miłości.
1819 Nadzieja chrześcijańska podejmuje i wypełnia nadzieję narodu wybranego, mającą swoje źródło i  wzór w nadziei Abrahama, który w Izaaku został napełniony obietnicami Boga i oczyszczony przez próbę ofiary. „On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów" (Rz 4, 18).
/KKK/

8) Czy (i w jakim stopniu) pozwalam Jezusowi kierować swoim życiem w drodze do Szczęścia?
Jeśli tak, to jak wygląda to kierownictwo (patrz pkt 4)?
Co spowodowało, że odważyłem/łam się Mu zaufać?
Jeśli Mu nie ufam (wystarczająco), to dlaczego i co musiałoby się stać, żebym Mu zaufał/a
(patrz pkt 2)?

piątek, 8 listopada 2013

"Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus" (Ef 5, 14)

JEZUS CHRYSTUS jest moim Światłem i Życiem oraz jedyną drogą do Ojca;
przyjąłem Go jako mojego Pana i Zbawiciela: oddałem Mu swoje życie, aby nim kierował.

Tekst na medytację: wskrzeszenie młodzieńca z Nain (Łk 7,11-16)
Spotkanie orszaku śmierci z orszakiem Życia

"I stało się wkrótce potem, [że] udał się do miasta zwanego Nain 
i szli razem z nim uczniowie jego i tłum wielki. 
Gdy zaś zbliżył się do bramy miasta, oto wynoszono zmarłego, jedynego syna matki jego, a ona była wdową, 
i tłum z miasta liczny był z nią. 
I zobaczywszy ją Pan, odczuł wobec niej miłosierdzie 
i powiedział do niej: „Nie płacz!”. 
I podszedłszy dotknął mar (pogrzebowych noszy), niosący zaś [je] zatrzymali się, i powiedział: „Młody człowieku, tobie mówię, wstań!”. 
I wstał martwy (zmarły) i zaczął mówić, i dał go jego matce. 
Ogarnął zaś strach wszystkich i chwalili Boga mówiąc: „Proroka wielkiego wzbudził wśród nas” i „Nawiedził Bóg lud swój”.

Pytania do refleksji (osobistej lub w grupie):

1.       Od kogo dowiedziałeś się o Jezusie Chrystusie? Czego nauczyły Cię o Nim te osoby?

2.       Jakie wysiłki i próby zbliżenia się do Boga i poznania Go podejmowałeś dotychczas? Na ile doświadczyłeś ich nieskuteczności?

3.       Jakie przejawy „ciemności”/ „śmierci” doświadczasz  w swoim życiu? (z czym się zmagasz, czego nie możesz znieść, od czego chciałbyś się uwolnić, co Ci utrudnia relacje z ludźmi, co odbiera Ci radość życia, co uniemożliwia akceptację swojego życia)

4.       Czy masz potrzebę przemiany życia?  Jak sobie wyobrażasz tę przemianę? U kogo szukasz pomocy?

5.       Na ile wierzysz, że Jezus może i chce ci pomóc? Czy jesteś w stanie Mu zaufać?

środa, 9 października 2013

Na dobry początek

Zaczynamy rok formacyjny z Papieżem Franciszkiem, w klimacie z Rio 2013.
Trzy fragmenty przemówień - trzy źródła inspiracji.

"Nie możemy pozostawać zamknięci w parafii, w naszych wspólnotach, w naszej instytucji parafialnej czy instytucji diecezjalnej, kiedy tak wiele osób czeka na Ewangelię! Wyjść z posłaniem. Nie wystarczy po prostu otwarcie drzwi, aby przyjąć, ale trzeba wyjść przez te drzwi, aby szukać i spotykać! Zachęcajmy młodych do wyjścia. Oczywiście będą robić głupstwa. Nie bójmy się. Apostołowie robili je przed nami. Zachęcajmy do wyjścia. Myślmy zdecydowanie o duszpasterstwie, poczynając od peryferii, poczynając od tych, którzy są najdalej, od tych, którzy zwykle nie przychodzą do parafii. Oni są zaproszonymi VIP. Iść i szukać ich na skrzyżowaniach ulic".

***

"Ileż trudności jest w życiu każdego z nas, naszych ludzi, naszych wspólnot, ale niezależnie od tego, jak wielkie mogą się one wydawać, Bóg nigdy nie dopuszcza, aby nas pogrążyły. Odnośnie do zniechęcenia, które może pojawić się w życiu tych, którzy zajmują się ewangelizacją lub którzy starają się żyć wiarą jako ojciec i matka rodziny, chciałbym z mocą powiedzieć: miejcie zawsze w sercu tę pewność: Bóg idzie przy was, w żadnej chwili was nie opuszcza! Nigdy nie traćmy nadziei! Nigdy jej nie gaśmy w sercu! „Smok”, zło istnieje w naszej historii, ale nie on jest najsilniejszy. Najsilniejszy jest Bóg i Bóg jest naszą nadzieją! To prawda, że dziś wszyscy po trosze, także nasza młodzież, ulegają fascynacji wieloma bożkami, które zajmują miejsce Boga i wydają się dawać nadzieję: pieniądze, sukcesy, władza, przyjemność. Często poczucie samotności i pustki szerzy się w sercach wielu ludzi i prowadzi do poszukiwania kompensacji, owych przemijających bożków. Drodzy bracia i siostry, bądźmy światłami nadziei! Patrzmy pozytywnie na rzeczywistość".

***

"Pozwolić, by Bóg nas zadziwił. Człowiek nadziei – wielkiej nadziei, którą daje nam wiara – wie, że Bóg działa i zaskakuje nas także pośród trudności. Przykładem jest historia tego sanktuarium [Aparecida]: trzech rybaków po bezowocnym dniu, w którym nie udało się im złowić ryb, w wodach rzeki Parnaíba znalazło coś nieoczekiwanego: figurkę Matki Bożej Niepokalanie Poczętej. Któż mógł kiedykolwiek przypuszczać, że miejsce bezowocnego połowu stanie się miejscem, w którym wszyscy Brazylijczycy mogą czuć się dziećmi tej samej Matki? Bóg wciąż zadziwia, jak nowe wino w Ewangelii, której wysłuchaliśmy. Bóg zachowuje dla nas zawsze to, co najlepsze. Ale chce, abyśmy pozwolili, by Jego miłość nas zadziwiała, abyśmy przyjmowali Jego niespodzianki. Zaufajmy Bogu! Z dala od Niego wyczerpuje się wino radości, wino nadziei. Jeżeli zbliżamy się do Niego, jeśli przebywamy z Nim, wówczas to, co wydaje się zimną wodą, co jest trudnością, grzechem, przemienia się w nowe wino przyjaźni z Nim".

No i coś na dobry humor :)



środa, 10 kwietnia 2013

Tobiasz i Sara

"W historii Kościoła - od wieków - widziano w Tobiaszu Chrystusa, a w Sarze sam Kościół - wspólnotę, która była pogrążona w siedmiu grzechach głównych, jak również „potomków kananejskich", którzy mieszkali w Ziemi Świętej, tworząc siedem narodów. Wędrówka Tobiasza do Sary, to alegoryczna wędrówka Chrystusa do Kościoła, do zaślubin ze wspólnotą, wyrosłą z pogaństwa. Można też dopatrywać się bez obawy pewnej skazy na tej wędrówce. Drogę taką musi przebyć każdy mężczyzna i każda kobieta, którzy chcą żyć w związku małżeńskim. Małżeńskie „docieranie się" ma swoje zobrazowanie, także w historii Tobiasza i Sary. Ale można potraktować te dwie osoby w sensie psychologiczno--alegorycznym: Tobiasz to zewnętrzna manifestacja mojej osobowości - moje świadome „ja", natomiast Sara oznacza duszę, element ukryty, najgłębszy, moje wewnętrzne „ja". Człowiek dotknięty jest osobową dezintegracją - stracił kontakt z samym sobą - wyemigrował ze swojego wnętrza. Kimś innym jest na zewnątrz, a zupełnie kimś innym w głębi ducha. Wędrówka do Sary, to w sumie podróż do pokochania samego siebie, która nie jest egoizmem, tylko akceptacją, a nawet czymś więcej, niż tylko akceptacją samego siebie: radością z posiadania siebie, uwielbieniem Boga za swoje życie i osobowość.

Trudno jest siebie pokochać i dotrzeć do samego siebie. Trudno jest dotrzeć do Sary, do duszy, do wnętrza i zacząć kochać, gdyż na każdym kroku odrzucamy i nie rozpoznajemy samych siebie. Szczerze zrobiony rachunek sumienia, to stanowczo za mało, by wyłowić rybę - to, co nas gryzie. Trzeba pokochać własne istnienie miłością większą od tej, którą mąż kocha żonę. (...)
Pozwól więc sobie na dotarcie do... siebie samego z miłością. Tobiasz to ty, a Sara, to twoja dusza, duchowa strona twojego istnienia. Takie dotarcie, to początek wylania Ducha Świętego, do którego przecież modlimy się słowami: „Duszo naszych dusz!" (...)

Spotykając się z innym człowiekiem, natrafiamy niejednokrotnie na niemożność stworzenia z nim jedności, ponieważ jest tak wyalienowany, że jakiekolwiek próby nawiązania bliższego lub głębszego kontaktu okazują się nieudane. Wszystko, co czyni ta osoba i co wyraża, jest - tak to odczuwamy - nieautentyczne, nieprawdziwe, sztuczne, choć może wydawać się nam, że mamy do czynienia z osobą poprawną i miłą, zachowującą wszelkie kanony kultury i grzeczności. Jednak mimo to towarzyszy nam odczucie, że ktoś taki jest jakby nieobecny w sobie samym i emanuje z niego nieufność i lęk. Osoby te starają się ukryć to, co naprawdę czują, co przeżywają, co ich naprawdę cieszy albo smuci. Jedynie nieufność i lęk oraz uczuciowy chłód można z łatwością odczytać. Te odczucia powinny nam mówić, że ktoś taki, sam do siebie ma dystans w postaci nieufności i lęku i wziął wewnętrzny „rozwód" ze sobą. Modlitwa, metoda prowadzenia rozmowy, gesty, mimika, spojrzenie, a w przypadku osoby duchownej - homilia, charakter intonowania modlitw mszalnych, sposób chodzenia, kultura bycia i wiele innych symptomów - wskazują, że mamy do czynienia z osobami nie tylko zamkniętymi na innych, ale też na Boga. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że nie mają dostępu do siebie samych. Ich Sara jest zamknięta i samotna, a ich Tobiasz ślepy i rozdrażniony, ryba zaś nie wyłowiona, ukryta i wciąż budząca lęk. 

Ale spotykamy też ludzi, którzy nie mają tak idealnej powierzchowności i nie kryją swych słabości, zagubienia życiowego czy nieporadności. Ich uczucia są czytelne i wyrażane na bieżąco. Czy żywią sympatię, czy się gniewają, albo są chaotyczni, to zawsze mają odwagę przyznać się do lęku i nieporadności. Nie wstydzą się wstydzić i przyznać do błędu. Są w tym wszystkim prawdziwi, budzą zaufanie i nie boimy się przy nich być sobą - otworzyć się. Czujemy, że nie wzgardzą nami, bo doskonale rozumieją naszą sytuację, bo sami przeszli przez doświadczenie własnych słabości. Ich Sara jest przyjęta - poślubiona, Tobiasz ma wewnętrzne światło i dostrzega innych, ryba jest wyłowiona i służy za lekarstwo. Kochają siebie, bo widzą, że Bóg ich kocha i mają siłę kochać innych" 
(Augustyn Polanowski, Umieranie ożywiające, Wrocław 2005, s. 135-137)

Walka - refleksja na trzy dni



*
„Błogosławiony Pan – Opoka moja, On moje ręce zaprawia do walki, moje palce do wojny.
On moim wiernym sprzymierzeńcem i warownią moją, osłoną moją i moim wybawcą,
moją tarczą i Tym, któremu ufam, On, który mi poddaje ludy.
O Panie, czym jest człowiek, że masz nad nim pieczę,
Czym syn człowieczy, że Ty o nim myślisz?” (Ps 144, 1-3)

Przypomnij sobie walki różnego rodzaju, jakie toczysz obecnie. Kim jest Bóg dla Ciebie, kiedy walczysz? Kim Ty czujesz się wobec Boga, kiedy walczysz?

** 
„Na koniec bądźcie mocni w Panu – siłą Jego potęgi. Przyobleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw duchowym pierwiastkom zła na wyżynach niebieskich” (Ef 6,10-13)

Przypomnij sobie walki różnego rodzaju, jakie toczysz obecnie. Z kim i o co walczysz? Skąd czerpiesz siłę do walki?

*** 
„Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat.
Tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara.
A któż zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym?” (1 J 4, 4-5)

Przypomnij sobie walki różnego rodzaju, jakie toczysz obecnie. Co nazwał(a)byś w nich zwycięstwem? W jaki sposób chcesz osiągnąć te zwycięstwa?

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Po imieniu





"Jezus rzekł do niej: Mario!"

„Maria wyobraża każdego z nas. Tak jak ona, biegamy na oślep we wszystkich kierunkach, każdy sam z poczuciem pustki; płacząc i skarżąc się; szukając śmierci Jezusa, który żył dwa tysiące lat temu. Ona szuka Jezusa, ale to On ją znajduje i woła po imieniu. Podobnie każdy z nas pragnie być odnalezionym i wezwanym po imieniu” (Jean Vanier)



środa, 27 marca 2013

Na koniec Wielkiego Postu

Być może zmierzyłaś się ze swoją niemocą w tym Wielkim Poście. Niewiele się udaje i w dodatku jesteś w tym sama. To moje odczucie, ale to nie jest moja wiara.

„Obecność, w sensie poczucia, może nam narobić wiele szkody. Stare wygi duchowości mówią, że lepiej żeby się nic nie działo, niż żeby się działo za dużo. Opowieści o ojcach pustyni przynoszą historię o tym, jak mnisi odesłali szatana, który pojawił się pod postacią anioła, mówiąc mu, że oni nie wzywali anioła. To znaczy nie dali się oszukać. Diabeł jest w tej historii symbolem tego, co stworzone. Do poczucia, które należy do porządku stworzenia, łatwo się przywiązać. I można być zwiedzionym i sfrustrowanym, kiedy go nie ma. A Bóg jest Bogiem, jest ponad rzeczami stworzonymi, ponad odczuciami. A jednak po ludzku potrzebujemy Jego bliskości. I jest na to sposób.

Tym, którzy mają w domach krzyże z Jezusem, proponuję powtórzenie gestu Jana Pawła II z Wielkiego Piątku, kiedy nie mógł już iść w drodze krzyżowej. Wtedy był tylko przytulony do krzyża. Zróbmy podobnie i nie wstydźmy się tego gestu. Co czujemy, kiedy Chrystus na krzyżu znajduje się w bliskości klatki piersiowej, ust i głowy? To jest właśnie Bóg. Z drewna, twardy, z gwoźdźmi. Jeśli chcesz poczuć Boga, to tak zrób. Niby to trochę prymitywne, ale to przecież jest bliskość. Myślę, że podobnym ćwiczeniem duchowym jest wielkopiątkowa adoracja krzyża. Każdy może podejść, klęknąć, objąć i ucałować. Szalenie intymny moment. Zamiast nieustannego mówienia ludziom o tym, jaki jest Pan Bóg, trzeba ich uczyć konkretnych gestów, które zbliżą do Niego.”
Michał Zioło OCSO

I ja też zawierzam Mu, że jest blisko, że zna moją duszę i tylko w Nim mogę odkrywać siebie.

poniedziałek, 25 marca 2013

Samson + Chrystus + Tajemnica Paschalna


"Historia Samsona fascynowała mnie od dawna. W młodości byłem pełen podziwu dla niemalże niewyczerpanej siły, która tkwiła w tym człowieku, dla jego odwagi i poczucia wolności, z jakim podchodził do wszelkich zasad.
Samson od urodzenia był poświęcony Bogu. Jego siła pochodzi od Boga i służy uwolnieniu ludu Izraela spod panowania Filistynów. To Duch Pański jest siłą, która go popycha to tu, to tam. (...)

We wczesnym Kościele interpretowano pełną przygód historię Samsona w sposób teologiczny. W   Samsonie, którego życie przypomina przygody greckiego herosa Heraklesa, dopatrywano się wzoru Chrystusa. Tak jak narodzenie Jezusa zostało objawione Maryi, tak anioł objawił Manoachowi, że urodzi mu się syn. Ten syn będzie poświęcony Bogu. Jego zwycięstwo nad wrogami jest porównywane ze zwycięstwem Jezusa, który wrogów pokonuje słowami. Scena, w której Samson wyrywa wrota bramy miejskiej Gazy, staje się parabolą zmartwychwstania Jezusa, przez które kruszy On bramy śmierci. Samson jest związany i wydrwiony, tak jak Jezus. Jego śmierć, przez którą upadli jego wrogowie, staje się obrazem śmierci Jezusa na krzyżu, na którym Jezus uwalnia nas od naszych wrogów. (...)

W pozytywnym sensie wojownik oznacza tego, kto konfrontuje się ze swoim lękiem i bierze swój los we własne ręce. Prawdziwy wojownik walczy zawsze o życie. Nie walczy przeciwko komuś, lecz za ludzi, żeby mogli żyć w pokoju. Nie urzeczywistniając archetypu wojownika "nigdy nie będziemy zdolni do życia w pokoju i solidarności w sposób świadomy". Prawdziwy wojownik bierze odpowiedzialność za swoje życie. Dystansuje się do oczekiwań innych wobec siebie. Ale to prowadzi do konfliktów. Wiele osób unika konfliktów, ponieważ źle im się kojarzą. Jednak żeby się rozwijać, nie możemy schodzić z drogi konfliktom. W przeciwnym razie będziemy pełni złości i urazy. Złość będzie się wyładowywała w najmniej odpowiednim momencie. (...)

Samson nie jest wszechmocny. Istnieje takie miejsce, w które można go zranić. Po obcięciu włosów opuszcza go wszelka siła. (...) Każdy, kto podejmuje walkę życia, prędzej czy później odniesie w niej rany. (...) Wielu mężczyzn boi się tego, że zostaną odkryte ich czułe miejsca. Otaczają się swego rodzaju pancerzem. Albo kryją się za fasadą poprawności. Chodzi im przede wszystkim o to, żeby nie popełniać błędów.Ale wtedy stają się ubodzy. Nie podejmują żadnego ryzyka, przestają walczyć w dobrej sprawie z obawy przed tym, że mogą ponieść klęskę i wtedy cały świat na nich napadnie. Bronią się przed poświęceniem swojego życia dla sprawiedliwości i pokoju. Prawdziwy mężczyzna nie ukrywa i nie wypiera się swoich słabości. Z otwartymi ranami walczy dalej, nawet jeżeli jest atakowany przez opinię publiczną. (...) Święty Łukasz opisuje, jak Jezus był nawiedzony przez agonię na Górze Oliwnej.(...) Agonia jest walką na śmierć i życie, oznacza gotowość do zaangażowania się w coś nawet za cenę życia. Najwyraźniej z byciem mężczyzną wiąże się ryzyko śmierci jako konsekwencja zaangażowania się po stronie życia. Patrick Arnold, amerykański jezuita piszący o archetypie wojownika, uważa, że "mężczyzna musi się nauczyć żyć z agonią - chyba że zdecyduje się pozostać widzem i spędzić swoje życie jako obserwator, na tarasie, w fotelu bujanym przy szklance lemoniady w towarzystwie cnotliwych ciotek" . Ten, kto utożsami się z archetypem wojownika, musi się liczyć z tym, że zostanie zraniony i że doświadczy lęku. Ale stanie wobec życia wraz z konfliktami, jakie ono niesie ze sobą"

(A. Grün, Walczyć i kochać. Mężczyźni w poszukiwaniu własnej tożsamości, Częstochowa 2005).

Judyta - wojowniczka

Na kwietniowym spotkaniu zajmiemy się kolejną postacią biblijną - Judytą (i jej męskim odpowiednikiem - Samsonem).
Tak się składa, że nasze spotkanie wypada 8.04. - w przeniesioną uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Judyta jest typem Najświętszej Maryi Panny, co dobrze widać na obrazie Giorgione - Judyta depcze głowę Holofernesa tak, jak Maryja Niepokalana depcze głowę węża.

Maryja wojowniczką Bożą? Ależ tak!
Tak mówią o Niej Godzinki:
"Witaj, miasto ucieczki, wieżo utwierdzona,
Dawidowa basztami i bronią wzmocniona.
Tyś przy poczęciu ogniem miłości pałała,
Przez Cię władza piekielnych mocarzów stajała.
O mężna białogłowo, Judyt wojująca.
Od niewoli okrutnej lud swój ratująca"

A tak pisze o Zwiastowaniu Benedykt XVI:
"Pierwszą reakcją na pozdrowienie anioła jest zatrwożenie i zamyślenie. Jej reakcja jest inna niż Zachariasza. O nim czytamy: "Strach padł na niego" (Łk 1,12). W przypadku Maryi pierwsze słowa są podobne (zmieszała się), potem jednak nie było już strachu, lecz wewnętrzne rozważanie pozdrowienia anioła. Zastanawia się (prowadzi dialog sama ze sobą), co miałoby znaczyć to pozdrowienie posłańca Bożego. Już tutaj pojawia się więc charakterystyczny rys obrazu Matki Jezusa, który w podobnych sytuacjach w Ewangelii spotykamy jeszcze dwa razy: wewnętrzne mocowanie się ze Słowem (por. Łk 2, 19.51).
Maryja nie pozostaje w swej reakcji przy początkowym zaniepokojeniu bliskością Boga w Jego aniele, lecz usiłuje zrozumieć. Okazuje się więc niewiastą odważną, która nawet w obliczu czegoś niesłychanego zachowuje się roztropnie"
(Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo, Kraków 2012, s. 49-50)

Wielki Tydzień 2013




Ten obraz Hieronima Boscha "Chrystus dźwigający krzyż" fascynuje mnie swoją kompozycją. 
W tłumie wstrętnych mord - kilka ludzkich twarzy. W prawym górnym rogu - nieprzytomna z bólu i wstydu twarz Dobrego Łotra. Ręka Szymona Cyrenejczyka na drewnianej belce i jego ciemny podbródek. Łagodny profil Weroniki, oblany światłem. 
I twarz Jezusa. Jakby spał w łodzi miotanej burzą.



"Jeśli jesteś Szymonem Cyrenejczykiem, weź krzyż i idź za Chrystusem. 
Jeśli byłbyś jak łotr razem z Nim przybity do krzyża, uznaj w Nim Boga jako człowiek prawy. Jeżeli Chrystus z powodu ciebie i twoich grzechów został policzony między złoczyńców, ty stań się dla Niego sprawiedliwy. Uwielbij Tego, który z twojej przyczyny został zawieszony na krzyżu i sam wisząc usiłuj wyciągnąć jakąś korzyść ze swojej niegodziwości. Śmiercią kup sobie zbawienie. Wejdź z Jezusem do raju, żebyś zrozumiał, jakich dóbr się pozbawiłeś. Kontempluj jego piękno, a temu, co szemra, pozwól umrzeć na zewnątrz z jego bluźnierstwami. 
Jeśli jesteś Józefem z Arymatei, proś o ciało Jezusa tego, który kazał Go ukrzyżować. Niech stanie się ono twoją ofiarą przebłagalną za zbawienie świata. 
Jeśli jesteś Nikodemem, owym nocnym czcicielem Boga, namaść Go pogrzebowymi olejkami. 
Jeśli jesteś Marią albo drugą Marią, czy Salome lub Joanną, wylewaj swoje łzy już u brzasku dnia. Postaraj się, byś tak jak pierwsza z nich, zobaczył odwalony kamień, a może też i aniołów, a nawet samego Jezusa"

(św. Grzegorz z Nazjanzu)

niedziela, 17 marca 2013

Jezus patrzy na mnie


Myśli z wczorajszej Mszy zamykającej kolejne warsztaty (ks. Grzegorz Szumera):
1) Ludzie patrzą na kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie. Jak na nią patrzą? Kim ona dla nich jest? Jak patrzył na nią mężczyzna, z którym była? Jak patrzą na nią faryzeusze i uczeni w Piśmie?
2) Jezus patrzy na kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie. Jak na nią patrzy? Może tak, jak potem patrzył z krzyża. Na mnie też tak patrzy.
3) Dziś w wielu kościołach zasłania się krzyże. Zatęsknij do spojrzenia Jezusa z krzyża.


środa, 6 marca 2013

Księgi Judyty i Estery - komentarz biblisty

"W okresie walk machabejskich prowadzonych w obronie narodu i jego religii, potrzeba było przykładów poświęcenia i męstwa. W tym zatem czasie powstały trzy księgi biblijne, które mogły zaspokoić wspomnianą potrzebę. Dwie z nich, Księga Judyty i Księga są nowelami historycznymi i przedstawiają bohaterskie postacie kobiece. (...) Obie księgi swoją akcję umieszczają w przeszłości, z tej bowiem przeszłości, która okazała się bohaterska, można czerpać przykłady na ciężki czas zmagań, jaki nastąpił pod rządami Antiocha IV Epifanesa i trwał, aż do zwycięstwa okupionego wielkimi ofiarami. (...)
Asyryjski król Nabuchodonozor, który panował w Niniwie, wezwał podległe sobie ludy, aby wyruszyły na wojnę przeciw Arfaksadowi, królowi Medii. Część narodów odmówiła posłuszeństwa. Dlatego po odniesieniu zwycięstwa Nabuchodonozor wysłał przeciw nim karną ekspedycję pod wodzą Holofernesa. Był to okrutny człowiek i krwawo rozprawiał się ze zbuntowanymi narodami, wśród których byli też Izraelici. Na wieść o wyprawie przygotowywali się oni do obrony i prosili Boga o pomoc przez pokutę, posty, modlitwy i ofiary. Przewodził temu arcykapłan Joachim.
Holofernes przybył pod Betulię, która była pierwszym punktem oporu i broniła dostępu do Jerozolimy. Ammonita Achor, będący na służbie asyryjskiej, przestrzegał na naradzie wojennej Holofernesa, przed walką z Izraelem. W jego bowiem obronie walczy Jahwe. Izraelitów można zwyciężyć jedynie przez sprowadzenie ich na drogę grzechu i obrazy Boga, gdyż jedynie wtedy Bóg może ich wydać w ręce wrogów. Na te ostrzeżenia Holofernes stwierdził, że nie ma boga, prócz Nabuchodonozora. Rozpoczęło się oblężenie. Betulia pozbawiona wody podjęła decyzję poddania się, jeżeli w ciągu pięciu dni Bóg nie udzieli pomocy.
Wtedy pobożna wdowa imieniem Judyta zwróciła się z wymówką do starszych miasta, zarzucając im brak zaufania względem Boga. Sama postanowiła działać. Po gorącej modlitwie udała się do obozu nieprzyjacielskiego. Jej piękność zjednała przychylność wodza, w obozie miała swobodę, mogła dowolnie się poruszać, i każdej nocy udawała się poza obóz dla obmyć rytualnych i modłów. Czwartego dnia została zaproszona na ucztę do Holofernesa. W czasie uczty wódz upił się do nieprzytomności, a kiedy pozostał w namiocie sam z Judytą, ona ucięła mu głowę, i jak co nocy opuściła obóz przez nikogo nie zatrzymana. Z głową Holofernesa wróciła Judyta do Betulii. Wojska asyryjskie zaś, na wieść o śmierci wodza rzuciły się do ucieczki. Uciekającym w popłochu mieszkańcy Betulii i okolicznych miast zadali klęskę.
W Betulii odbyły się uroczystości dziękczynne, a Judyta wysławiona przez lud i arcykapłana, otoczona szacunkiem dożyła sędziwego wieku. Izrael natomiast cieszył się pokojem.

Ponieważ Księga Judyty jest nowelą historyczną, nie rażą nas nieścisłości historyczne, jakie w niej występują. Historia bowiem traktowana jest dosyć swobodnie.
Księga wymienia imiona osób, które znane są z historii, ale zmienia historyczne ich uwarunkowania. Nabuchodonozor nie był królem asyryjskim, jak podaje Księga, ale babilońskim. Holofernes znany jest z imienia, lecz nie był on wodzem Nabuchodonozora. Betulia jest nam nieznana. Akcja według Księgi ma miejsce po niewoli, po odbudowie świątyni. Nie chodzi zatem autorowi o historię. Żaden Żyd nie mógł nie wiedzieć, kim był Nabuchodonozor, ale jeżeli tu występuje to imię w innym kontekście historycznym, to przede wszystkim dlatego, że jest on typem wroga ludu Bożego. Księga zaś ma przedstawić walkę Boga z potęgą zła, walkę, która trwać będzie aż do końca świata. Walka ta w sposób szczególny prowadzona była w czasach machabejskich. Księga, która wtedy powstała, ma wzywać do odwagi i ufności. Lud Boży bowiem potrafi zwyciężać wszystkie ataki sił wrogich, dzięki ufności i wytrwałości. Przykład Judyty pokazuje, że z Bożą pomocą nawet to, co słabe, zwycięża. Temu przykładowi zwyciężającej ufności służy całe opowiadanie.
Podobna sytuacja odnosi się do Księgi Estery. Obie Księgi wspominają jakieś historyczne ocalenia narodu, a wspomnienie to zostało ubrane w formę literacką i jest udramatyzowane. Ten retusz literacki ma uczyć o Opatrzności Bożej, a budząc ufność, pokazują również możliwość zwycięstwa. (...)
Obie Księgi przedstawiaj wspaniałe postacie kobiece. Zwłaszcza Judyta przedstawiona jest jako ideał kobiety. Autor podkreśla jej pobożność, męstwo, bezinteresowność, do których dochodzi wdzięk.
Oceniając jednak postępowanie Judyty z punktu widzenia naszych pojęć moralnych, możemy mieć pewne zastrzeżenia. Idąc do obozu wrogów narażała się na niebezpieczeństwo grzechu, okłamywała Holofernesa, uwodziła tego wodza i skrytobójczo zabiła. To wszystko według prawa odpłaty nie było uważane za zło. Prawo odpłaty (ius talionis) było uznane jako zasada sprawiedliwości. Judyta dokonuje zemsty w imieniu zgnębionego narodu. Wschód zaś, nie znał ograniczeń moralnych w czasie walki.
Nie możemy sądzić Judyty według naszych poglądów. Autor przedstawia ją jako postać wspaniałą i, jako taka ma być przykładem swych pozytywnych cech, których jej nie brakuje. Jest ona wspaniałą kobietą według norm tamtych czasów.
W Księdze Estery także widzimy działanie prawa odpłaty (odwetu). W dniu, w którym miał być dokonany pogrom Żydów, oni dokonują pogromu swych wrogów. Życie za życie. Za planowaną śmierć Żydów, wrogowie ich ponieśli śmierć. Moralność chrześcijańska musi być wyższa, ale tamci ludzie do tego ideału jeszcze nie dorośli. Dlatego, nie ze względu na niedoskonałość, ale ze względu na to, co było wzniosłe, Kościół zarówno w Judycie jak i Esterze widzi typ Maryi, tej kobiety, która przyczyniła się do wyzwolenia nie od Nabuchodonozora i Holofernesa, nie od Amana, ale z niewoli grzechu"

(Ks. Tomasz Jelonek, Kultura grecka a Stary Testament, Księgi Judyty i Estery, Petrus: 2011, za: www.opoka.pl)

Jak zostać królem :)

Miłośnikom kultury audiowizualnej (do których sama się zaliczam), polecam obejrzenie odcinka serialu o królu Arturze, czarowniku Merlinie, rycerzach Okrągłego Stołu, pięknej Ginewrze (która, nie wiedzieć czemu, w tym serialu jest ciemnoskóra), podstępnym Agravainie i złej wiedźmie Morganie. Ostrzegam, że pełno tu czarów i walk na miecze - jak to w celtyckich legendach. Ale jest też parę fajnych myśli o tym, co to znaczy być królem naprawdę, a jak się tylko stwarza pozory.

http://przygodymerlina.blogspot.com/2012/07/przygody-merlina-4x05-odcinek-online.html

Moje królestwa i ich granice

Poniższa lista jest zaczerpnięta z warsztatów dotyczących granic, prowadzonych przez psychologa. Moim zdaniem warto się jej przyjrzeć. Co jest moim królestwem? Co jest moją ziemią, którą mam brać w posiadanie, kierując się Bożym prawem? 
Dla mnie osobiście ważne jest to, że mogę wpuszczać innych na moje terytorium, pozwalając na przykład, żeby przerywali czynność, którą właśnie wykonuję. Ale to jest moje królestwo i - ostatecznie - moja decyzja.

Moje królestwo/terytorium
Ø ciało
Ø czas
Ø pieniądze
Ø wartości
Ø plany
Ø tajemnice
Ø uczucia
Ø marzenia
Ø potrzeby
Ø pragnienia
Ø prawa
Ø myśli, opinie
Ø sposób dysponowania rzeczami
Ø umiejętności
Ø talenty
Ø mieszkanie
Ø hobby

Przekraczanie i atak na nasze granice
Ø Zapachy (zbyt duża ilość perfum)
Ø Hałas
Ø Przerywanie czynności
Ø Czytanie czyjegoś dziennika, listu, SMS-a, e-maila, zaglądanie do biurka lub portfela, kieszeni
Ø Brak pytania, czy ktoś ma czas mnie wysluchać
Ø Załatwianie czegoś za kogoś
Ø Pożyczanie bez pozwolenia
Ø Opuszczanie i zaniedbywanie
Ø Naleganie
Ø Porównywanie
Ø Palenie w obecnosci niepalących
Ø Wysokie wymagania wobec innych ludzi
Ø Kłamstwa, plotki, radzenie bez proszenia o to
Ø Snucie domyslów na temat czyjegoś życia lub stylu życia
Ø Wzbudzanie czyjegoś poczucia winy
Ø Ignorowanie lub tłumienie uczuć innych ludzi (np. dzieci)
Ø Przemoc fizyczna, emocjonalna, seksualna
Ø Podglądanie
Ø Zawstydzanie
Ø Niszczenie cudzego mienia
Ø Krytykowanie, ocenianie

wtorek, 26 lutego 2013

Król Dawid - na Wielki Post

"Dawid jest królem, mężczyzną, który kieruje samym sobą i nie pozwala innym o sobie decydować. Ale proces uczenia się tego jest bolesny. Najpierw uważa, że jako król może spełnić wszystkie swoje potrzeby. Jeśli pożąda kobiety, to musi ona zgodzić się na jego żądania. Ale prorok Natan konfrontuje go z jego niewłaściwym zachowaniem. Dawid nie wypiera się tego, jak robią to niektórzy politycy, lecz przyznaje się do błędu. Uznaje swoją winę. Przeżywa żałobę po swoim synu, który musiał umrzeć. Kiedy jednak Absalom umiera, Dawid myje się i ubiera w nowe szaty. Godzi się na to, czego Bóg od niego oczekuje.
Ten, kto podejmuje walkę życia i bierze odpowiedzialność za innych, doświadczy także swoich ograniczeń. Spotka się ze swoim brakiem umiaru i zacznie siebie przeceniać. Ale będzie musiał za to zapłacić.

(...) Ze wszystkim, co się dzieje, Dawid zawsze zwraca się do Boga. Jego pyta o radę. I zwraca się do proroków i kapłanów, nie tylko do polityków. Można powiedzieć, że szuka rady po stronie duchowej. Zawsze idzie do źródła Bożego Ducha, żeby pić z mądrości Bożej. Wie, że w oparciu o sam rozum nie potrafi dobrze sprawować rządów. Potrzeba innego źródła, żeby naprawdę być odpowiedzialnym za świat.

(...) Dla greckiego filozofa Platona królem jest nie tylko ten, kto opanował kraj, lecz także ten, kto zna ludzkie wzloty i upadki. W nawiązaniu do tego znaczenia św. Łukasz opisywał Jezusa jako Króla, który właśnie na krzyżu stał się prawdziwym Królem. Tam doświadczył wszystkich wzlotów i upadków tego świata. Chrystusowe królestwo inaczej przedstawia Ewangelia według św. Jana. Królestwo Jezusa nie jest z tego świata. Jest to inna rzeczywistość, do której świat zewnętrzny nie ma dostępu i nikt nie może go nikomu
odebrać. Jezus ma królewską godność, nad którą żaden człowiek nie ma władzy. To, co Jezus mówi o sobie, i my możemy o sobie powiedzieć: "Królestwo moje nie jest z tego świata".

Wielu mężczyznom zalecałem, by przez pewien czas bez przerwy powtarzali sobie to zdanie, chodzili z nim.
(...) Następnie mieli powtarzać to zdanie w wielu życiowych sytuacjach, zwłaszcza w doświadczeniu słabości, umniejszania, rozczarowania i zranienia. Wtedy zaczynali odczuwać, że jest w nich coś, czego nie da się zniszczyć. To, co królewskie w nich, pochodzi od Boga, nie z tego świata, i dlatego świat nie ma do tego dostępu. To uwalnia. Przez to zdanie docieram do wewnętrznej przestrzeni we mnie, w której króluje
Bóg. Tam ludzka władza nie ma dostępu. Tam głos umniejszający moją wartość nie ma nade mną władzy.

Wszyscy chrześcijanie są namaszczani na królów podczas chrztu świętego. Tak więc archetyp króla nierozerwalnie wiąże się z chrześcijaninem. Bycie królem oznacza, że nie uważam siebie za mniejszego niż jestem w rzeczywistości, lecz że wiem o swojej Boskiej godności, że idę na poszukiwanie wewnętrznej wolności i że podejmuję odpowiedzialność za kraj, który Bóg mi powierzył. Najczęściej jest to rodzina, firma czy grupa. Jest to kraj mojej duszy, ze wzlotami i upadkami, z górami i dolinami. Królem jest tylko ten, kto przestaje innych obarczać odpowiedzialnością za swoją sytuację i weźmie swoje życie we własne ręce"

(A. Grün, Walczyć i kochać. Mężczyźni w poszukiwaniu własnej tożsamości, Częstochowa 2005).

sobota, 23 lutego 2013

Królowa Estera - na Wielki Post


„Kobiety tęsknią za tym, by dopuścić w sobie do głosu królową. [...] Czują, że tkwi w nich królowa. Ale często jest w nich głęboko schowana. Wiele kobiet nie ma na tyle odwagi, by pozwolić zaistnieć królowej w sobie. Zbytnio są przyzwyczajone do ról, które przypisuje im społeczeństwo: roli matki, gospodyni domowej, służącej, uprzejmej sprzedawczyni, osoby pomagającej, kochającej. Raczej pozostają w drugim rzędzie i ukrywają swoją prawdziwą godność. Natomiast królowa daje im samodzielność, godność i wolność. Idzie wyprostowana i pokazuje się, budząc szacunek. Żyje w zgodzie z sobą samą. Ona zarządza i kształtuje królestwo, w którym panuje. [...]

Królowa wie o swojej godności i przekazuje tę godność także innym ludziom. Ale jednocześnie, jak Estera, wie o swoim prostym pochodzeniu. Nie identyfikuje się całkowicie z tym, co szlachetne, ale akceptuje w sobie także to, co proste i przeciętne. Jak Estera wkłada na siebie szaty pokutne, kiedy nie wie, co robić dalej. I zwraca się do Boga, kiedy doświadcza bezsilności i kiedy czuje się samotna i opuszczona.

Ponadto królowa okazuje się także być strażniczką domu: strzeże i chroni swojego królestwa. To królestwo nie musi być tylko domem dla rodziny, może być także wewnętrznym domem jej życia. Ona nie pozwoli wprowadzić się do tego domu nikomu, kogo nie zaakceptuje, dlatego nie mają do niej dostępu zazdrość, zawiść czy strach. W jej królewskim domu mieszka sam Bóg. Tylko ona może urządzić to wnętrze i czyni to tak, aby sama się w nim dobrze czuła. Troszczy się o siebie samą. W ten sposób staje się zdolna do tego, by po królewsku ukształtować także zewnętrzny dom: dom rodziny, firmy, gminy i państwa”

(A. Grun, L. Jarosch, Królowa i dzika kobieta. Żyj pełnią kobiecości!, Częstochowa 2006, s. 34 i 40)

niedziela, 20 stycznia 2013

Uczestniczki o warsztatach

Zamieszczamy tu fragmenty informacji zwrotnej. Tylko te pozytywne :) bo sugestie dotyczące zmian bierzemy poważnie pod uwagę, i wprowadzamy modyfikacje podczas kolejnych edycji.


Cieszę się, że mogłam spotkać i poznać nowe osoby, materiały fajne, pytania dla mnie trudne, żeby odpowiedzieć na nie od razu. Super błogosławieństwo Panem Jezusem!
***
Dla mnie inspirujący pomysł oparcia się na kobiecych postaciach z Biblii.
***
Dla mnie zaskakujące i miłe było wprowadzenie przez prowadzące atmosfery bliskości, kobiecości.
***
Cieszę się, że to było w rezultacie kameralne spotkanie, myślę, że w większej grupie nie mogłybyśmy się tak dobrze poznać, wypowiedzieć i posłuchać. Gratuluję wartości nawiązywania kontaktu, pomysłu spotkania i tematu przewodniego.
***
Bardzo fajne jedzenie, kawa i czas na pogaduchy. Dobry pomysł z Mszą i adoracją.
***
Cenne – postawienie w nowych sytuacjach z nowymi ludźmi (projekt, gra). Dla mnie ciekawe doświadczenie. Zobaczyłam w sobie nowy sposób reagowania, którego nie znam.
***
Bardzo mi się podobało:
– kartki z logiem i tematem
– długopis z tematem
– przykłady z waszego życia
– bardzo dobre jedzenie (zwykle spotykałam się z suchymi ciastkami, blee...)
– bardzo fajne materiały, cieszą mnie pytania do przemyśleń
– korzystanie ze wszystkich mediów (wielu) –» film, słowo
***
Bardzo mi się podobało prowadzenie warsztatów. Atmosfera, którą wprowadziłyście, jest/była ujmująco sympatyczna, ciepła i sprzyjała otwarciu.
Podobało mi się, że podeszłyście do tych warsztatów profesjonalnie (kartki, długopisy, materiały, teczki) oraz różnorodnie (rysowanie, gra, film).
Podobała mi się wasza otwartość na dyskusję oraz chęć rozmowy.