wtorek, 26 lutego 2013

Król Dawid - na Wielki Post

"Dawid jest królem, mężczyzną, który kieruje samym sobą i nie pozwala innym o sobie decydować. Ale proces uczenia się tego jest bolesny. Najpierw uważa, że jako król może spełnić wszystkie swoje potrzeby. Jeśli pożąda kobiety, to musi ona zgodzić się na jego żądania. Ale prorok Natan konfrontuje go z jego niewłaściwym zachowaniem. Dawid nie wypiera się tego, jak robią to niektórzy politycy, lecz przyznaje się do błędu. Uznaje swoją winę. Przeżywa żałobę po swoim synu, który musiał umrzeć. Kiedy jednak Absalom umiera, Dawid myje się i ubiera w nowe szaty. Godzi się na to, czego Bóg od niego oczekuje.
Ten, kto podejmuje walkę życia i bierze odpowiedzialność za innych, doświadczy także swoich ograniczeń. Spotka się ze swoim brakiem umiaru i zacznie siebie przeceniać. Ale będzie musiał za to zapłacić.

(...) Ze wszystkim, co się dzieje, Dawid zawsze zwraca się do Boga. Jego pyta o radę. I zwraca się do proroków i kapłanów, nie tylko do polityków. Można powiedzieć, że szuka rady po stronie duchowej. Zawsze idzie do źródła Bożego Ducha, żeby pić z mądrości Bożej. Wie, że w oparciu o sam rozum nie potrafi dobrze sprawować rządów. Potrzeba innego źródła, żeby naprawdę być odpowiedzialnym za świat.

(...) Dla greckiego filozofa Platona królem jest nie tylko ten, kto opanował kraj, lecz także ten, kto zna ludzkie wzloty i upadki. W nawiązaniu do tego znaczenia św. Łukasz opisywał Jezusa jako Króla, który właśnie na krzyżu stał się prawdziwym Królem. Tam doświadczył wszystkich wzlotów i upadków tego świata. Chrystusowe królestwo inaczej przedstawia Ewangelia według św. Jana. Królestwo Jezusa nie jest z tego świata. Jest to inna rzeczywistość, do której świat zewnętrzny nie ma dostępu i nikt nie może go nikomu
odebrać. Jezus ma królewską godność, nad którą żaden człowiek nie ma władzy. To, co Jezus mówi o sobie, i my możemy o sobie powiedzieć: "Królestwo moje nie jest z tego świata".

Wielu mężczyznom zalecałem, by przez pewien czas bez przerwy powtarzali sobie to zdanie, chodzili z nim.
(...) Następnie mieli powtarzać to zdanie w wielu życiowych sytuacjach, zwłaszcza w doświadczeniu słabości, umniejszania, rozczarowania i zranienia. Wtedy zaczynali odczuwać, że jest w nich coś, czego nie da się zniszczyć. To, co królewskie w nich, pochodzi od Boga, nie z tego świata, i dlatego świat nie ma do tego dostępu. To uwalnia. Przez to zdanie docieram do wewnętrznej przestrzeni we mnie, w której króluje
Bóg. Tam ludzka władza nie ma dostępu. Tam głos umniejszający moją wartość nie ma nade mną władzy.

Wszyscy chrześcijanie są namaszczani na królów podczas chrztu świętego. Tak więc archetyp króla nierozerwalnie wiąże się z chrześcijaninem. Bycie królem oznacza, że nie uważam siebie za mniejszego niż jestem w rzeczywistości, lecz że wiem o swojej Boskiej godności, że idę na poszukiwanie wewnętrznej wolności i że podejmuję odpowiedzialność za kraj, który Bóg mi powierzył. Najczęściej jest to rodzina, firma czy grupa. Jest to kraj mojej duszy, ze wzlotami i upadkami, z górami i dolinami. Królem jest tylko ten, kto przestaje innych obarczać odpowiedzialnością za swoją sytuację i weźmie swoje życie we własne ręce"

(A. Grün, Walczyć i kochać. Mężczyźni w poszukiwaniu własnej tożsamości, Częstochowa 2005).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz